Każdego dnia przeciętny gdańszczanin zużywa ok 122 litry wody. Aż 30% z tej puli jest wykorzystywane do spłukiwania toalet. Ale, co ciekawe, najwięcej wody wylewamy do kanalizacji podczas… przerw reklamowych.
Dla niektórych z nas emitowanie spotów reklamowych jest największą zmorą telewizji. Inni jednak nauczyli się z tym żyć. Kilkunastominutowe bloki nie są już utrapieniem, ponieważ ten czas można wykorzystać na szybki prysznic, skorzystanie z toalety albo zaparzenie herbaty. Ta ostatnia opcja jest najpopularniejsza wśród Brytyjczyków. W trakcie przerywników najpopularniejszych programów telewizyjnych włącza się dodatkowe generatory, żeby dostarczyć wystarczającą ilość prądu.
To, że najwięcej wody zużywa się podczas przerw na reklamy już dawno odkryli pracownicy wodociągów w Stanach Zjednoczonych. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku spostrzegli, że reklamy to według wielu osób dobry czas na korzystanie z toalety czy parzenie kawy. Zjawisko to nazwano efektem spłuczki.
Co ciekawe, niektórzy marketerzy przenieśli swoje reklamy do Internetu, aby nie narażać się na masowe wycieczki do toalet i wyrzucanie pieniędzy w błoto. Jednak jest też sporo takich, którzy wiernie trwają przy spotach telewizyjnych, najchętniej emitowanych podczas dużych widowisk sportowych. Tak też było podczas Euro 2012, gdzie najdroższa reklama w TVP kosztowała 390 tys. zł. Nie mniej jednak, badania udostępnione przez warszawskie wodociągi pokazują, że zużycie wody podczas meczu inauguracyjnego Euro 2012 znacząco wzrosło w przerwie spotkania i po jego zakończeniu. Najprawdopodobniej z powodu masowego korzystania z toalety. Może to oznaczać, że były to jedne z najgorzej zainwestowanych środków reklamowych w historii.
Źródło: http://info.wyborcza.pl/temat/wyborcza/zu%C5%BCycie+wody+w+warszawie